Witajcie
Wybaczcie moją nieobecność ale przebywałem ostatnio w Neapolu. Wycieczkę miałem już od dawna zaplanowaną i jak mam być szczery nie mogłem się jej doczekać. No i stało się w środę 17 maja około godziny 20 wsiadłem do samolotu i już po dwóch godzinach lotu znalazłem się w zupełnie innym świecie!
Pierwsze wrażenie fantastyczne bowiem lotnisko obsługuję pasażerów szybko i sprawnie, autobus do miasta czekał już na przystanku no a moje sprawne oko mimo ciemności dostrzegło wspaniałe Sosny Pinie o parasolowatej koronie, Magnolie wielkokwiatowe i to z kwiatami i oczywiście pierwsze palmy! Widok wspaniały i cieszyłem się jak małe dziecko - no nic dodać nic ująć. Autobus ruszył i w momencie jak opuściłem teren lotniska moja świeżo wyrobiona opinia o mieście troszkę uległa zmianie! Bałagan, ciasno, głośno i tłocznie ale mówię sobie w duchu - jest dobrze w końcu to Neapol i tak ma być;-) Ale jak wysiadłem z autobusu na głównym placu Garibaldi doznałem pierwszego szoku. Nie dość że trwała przebudowa ( swoją drogą podobno ciągnie się od wielu miesięcy) to jeszcze zobaczyłem góry śmieci na chodnikach, wielkie kontenery na śmieci a w tym bałaganie stoliczki przy restauracjach i ludzi siedzących uśmiechniętych w tym syfie jakby nie dostrzegali zupełnie tego co ich otacza. Potem zobaczyłem pierwszą uliczkę w prawo i jak zobaczyłem tą ciemność, oczywiście śmieci, meneli siedzących po kątach, biedaków śpiących na kartonach pochodzenia afrykańskiego to miałem wszystkiego dość i chciałem uciekać do Polski. Po oczekiwaniu na przejście na drugą stronę ulicy doznałem kolejnego szoku bo okazała się że zielone światło dla pieszych nie jest równoznaczne z tym że kierowcy samochodów i tysięcy motorynek i skuterów zatrzymają się i poczekają na twoje przejście. Nie oni jadą dalej w tak chaotyczny sposób że człowiek nie wie czy stać dalej czy przechodzić tą zatłoczoną ulica :-) Ale się udało i po kilku krokach, po przejściu przez kilka urokliwych uliczek dotarłem do swojego hotelu - mojej oazy ciszy, nowoczesności i czystości.
Po mało przyjemnej nocy obudziłem się z uśmiechem na twarzy i pomyślałem sobie że dam radę, jakoś to wszystko zniosę i po śniadaniu wyruszyłem w miasto. Co się stało a no szok bowiem ktoś to miasto sprząta chyba nad ranem bo już nie było takiego bałaganu jak wieczorem. Myślę sobie fajnie i wyruszyłem do metra. Udało się kupić bilety w samoobsługowym automacie z obsługą wyłącznie w języku włoskim i pojechałem na Plac Municipio gdzie doznałem kolejnego szoku i moja opinia znowu się zmieniła. Mimo sąsiedniej budowy metra, okazał się że plac jest czysty, ma piękną zabytkową fontannę i rozpościera się z niego widok na zamek na wzgórzach - coś pięknego no i oczywiście były z daleka widoczne palmy - więc uśmiech już zagościł na mojej twarzy chyba do końca dnia. Oczywiście w mieście panował zgiełk i kompletny chaos na drogach ale idzie się do tego przyzwyczaić. Po drodze widziałem zamek Nuowo o ciekawej zabudowie z pięknym czerwonym drzewem no i palmami choć małymi - to jednak z palmami na trawnikach przed wejściem!
Kolejnym punktem podróży była galeria Umberto I która również przechodziła renowację ale mimo wszystko robiła ogromne wrażenie. To jakby fragment miasta zamknięty pod piękną szklaną konstrukcją pełen sklepów i restauracji znanych i lubianych w Polsce. Tam też w jednym z punktów zakupiłem kartę turysty dzięki której miałem komunikację przez trzy dni za darmo i jeszcze dwa wejścia do dowolnych atrakcji w cenie w tym takie zabytki jak chociażby Pompeje które zaplanowałem na drugi dzień zwiedzania.No rewelacja w końcu się zaoszczędzi i zobaczy nie tylko miasto ale i całą okolicę ( przynajmniej w planie)
Następnie moje nogi zaprowadziły mnie na wielki i ładny plac Piazza del Plebiscito przy którym mieści się sporo kulturalnych atrakcji ale ja jak zwykle chodzę własnymi ścieżkami i wylądowałem w słynnej Gran Caffe Gambrins gdzie wypiłem pyszne Cappuccino - oczywiście na stojąco bo za stolik jest opłata w zabytkowych i bardzo eleganckich wnętrzach. Bardzo miły lokal w którym tak właściwie przeważająca ilość gości stoi przy ścianach rozmawia i popija swoje ulubione kawy o przeróżnych smakach, jedząc do tego niezliczone ciasta i ciasteczka. Oczywiście dla nich są przygotowane piękne marmurowe stoliki przyścienne które okazują się być normą w Neapolitańskich kawiarniach.
Następnie wyruszyłem w stronę kolejnej atrakcji a mianowicie w stronę baszty - zamku Castle Ovo otoczonej ze wszystkich stron wodą. Zwiedzanie jest bezpłatne a przy tym można wejść na taras na dachu na którym stoją stare armaty, z którego rozpościera się widok na miasto i Wezuwiusza. Kolana się uginały z nadmiaru wrażeń. Pięknie - miasto wspaniałe pełne eleganckich kamienic, hoteli i restauracji a przynajmniej w okolicy Via Partenope czyli nadmorskiej pierzei przy której znajduje się wspomniana baszta.
Następnie wyruszyłem w stronę pierwszego parku Villa Comunale gdzie mogłem poczuć klimat śródziemnomorski spacerując oczywiście pod palmami, podziwiając widok na zatokę i rosnące niemal wszędzie Strelicje które akurat miały kwiaty a jak do tego doliczy się wspaniałą Bugenwille to człowiek jest w raju.
Na tym kończę pierwszą część relacji i już dziś zapraszam na następną która w swoim czasie na pewno znajdzie się na blogu :-) Jak widzicie miasto ma kilka twarzy - dobrą i złą - ale przy tym jest tak intrygujące że nie sposób mu się oprzeć. Wciąga na całego! Jak powiedział Goethe ,, Zobaczyć Neapol i umrzeć" choć ja mam jeszcze sporo planów jak na swoje życie i mam zamiar jeszcze troszkę zobaczyć. Do usłyszenia ;-)
Wybaczcie moją nieobecność ale przebywałem ostatnio w Neapolu. Wycieczkę miałem już od dawna zaplanowaną i jak mam być szczery nie mogłem się jej doczekać. No i stało się w środę 17 maja około godziny 20 wsiadłem do samolotu i już po dwóch godzinach lotu znalazłem się w zupełnie innym świecie!
Pierwsze wrażenie fantastyczne bowiem lotnisko obsługuję pasażerów szybko i sprawnie, autobus do miasta czekał już na przystanku no a moje sprawne oko mimo ciemności dostrzegło wspaniałe Sosny Pinie o parasolowatej koronie, Magnolie wielkokwiatowe i to z kwiatami i oczywiście pierwsze palmy! Widok wspaniały i cieszyłem się jak małe dziecko - no nic dodać nic ująć. Autobus ruszył i w momencie jak opuściłem teren lotniska moja świeżo wyrobiona opinia o mieście troszkę uległa zmianie! Bałagan, ciasno, głośno i tłocznie ale mówię sobie w duchu - jest dobrze w końcu to Neapol i tak ma być;-) Ale jak wysiadłem z autobusu na głównym placu Garibaldi doznałem pierwszego szoku. Nie dość że trwała przebudowa ( swoją drogą podobno ciągnie się od wielu miesięcy) to jeszcze zobaczyłem góry śmieci na chodnikach, wielkie kontenery na śmieci a w tym bałaganie stoliczki przy restauracjach i ludzi siedzących uśmiechniętych w tym syfie jakby nie dostrzegali zupełnie tego co ich otacza. Potem zobaczyłem pierwszą uliczkę w prawo i jak zobaczyłem tą ciemność, oczywiście śmieci, meneli siedzących po kątach, biedaków śpiących na kartonach pochodzenia afrykańskiego to miałem wszystkiego dość i chciałem uciekać do Polski. Po oczekiwaniu na przejście na drugą stronę ulicy doznałem kolejnego szoku bo okazała się że zielone światło dla pieszych nie jest równoznaczne z tym że kierowcy samochodów i tysięcy motorynek i skuterów zatrzymają się i poczekają na twoje przejście. Nie oni jadą dalej w tak chaotyczny sposób że człowiek nie wie czy stać dalej czy przechodzić tą zatłoczoną ulica :-) Ale się udało i po kilku krokach, po przejściu przez kilka urokliwych uliczek dotarłem do swojego hotelu - mojej oazy ciszy, nowoczesności i czystości.
Po mało przyjemnej nocy obudziłem się z uśmiechem na twarzy i pomyślałem sobie że dam radę, jakoś to wszystko zniosę i po śniadaniu wyruszyłem w miasto. Co się stało a no szok bowiem ktoś to miasto sprząta chyba nad ranem bo już nie było takiego bałaganu jak wieczorem. Myślę sobie fajnie i wyruszyłem do metra. Udało się kupić bilety w samoobsługowym automacie z obsługą wyłącznie w języku włoskim i pojechałem na Plac Municipio gdzie doznałem kolejnego szoku i moja opinia znowu się zmieniła. Mimo sąsiedniej budowy metra, okazał się że plac jest czysty, ma piękną zabytkową fontannę i rozpościera się z niego widok na zamek na wzgórzach - coś pięknego no i oczywiście były z daleka widoczne palmy - więc uśmiech już zagościł na mojej twarzy chyba do końca dnia. Oczywiście w mieście panował zgiełk i kompletny chaos na drogach ale idzie się do tego przyzwyczaić. Po drodze widziałem zamek Nuowo o ciekawej zabudowie z pięknym czerwonym drzewem no i palmami choć małymi - to jednak z palmami na trawnikach przed wejściem!
Kolejnym punktem podróży była galeria Umberto I która również przechodziła renowację ale mimo wszystko robiła ogromne wrażenie. To jakby fragment miasta zamknięty pod piękną szklaną konstrukcją pełen sklepów i restauracji znanych i lubianych w Polsce. Tam też w jednym z punktów zakupiłem kartę turysty dzięki której miałem komunikację przez trzy dni za darmo i jeszcze dwa wejścia do dowolnych atrakcji w cenie w tym takie zabytki jak chociażby Pompeje które zaplanowałem na drugi dzień zwiedzania.No rewelacja w końcu się zaoszczędzi i zobaczy nie tylko miasto ale i całą okolicę ( przynajmniej w planie)
Następnie moje nogi zaprowadziły mnie na wielki i ładny plac Piazza del Plebiscito przy którym mieści się sporo kulturalnych atrakcji ale ja jak zwykle chodzę własnymi ścieżkami i wylądowałem w słynnej Gran Caffe Gambrins gdzie wypiłem pyszne Cappuccino - oczywiście na stojąco bo za stolik jest opłata w zabytkowych i bardzo eleganckich wnętrzach. Bardzo miły lokal w którym tak właściwie przeważająca ilość gości stoi przy ścianach rozmawia i popija swoje ulubione kawy o przeróżnych smakach, jedząc do tego niezliczone ciasta i ciasteczka. Oczywiście dla nich są przygotowane piękne marmurowe stoliki przyścienne które okazują się być normą w Neapolitańskich kawiarniach.
Następnie wyruszyłem w stronę kolejnej atrakcji a mianowicie w stronę baszty - zamku Castle Ovo otoczonej ze wszystkich stron wodą. Zwiedzanie jest bezpłatne a przy tym można wejść na taras na dachu na którym stoją stare armaty, z którego rozpościera się widok na miasto i Wezuwiusza. Kolana się uginały z nadmiaru wrażeń. Pięknie - miasto wspaniałe pełne eleganckich kamienic, hoteli i restauracji a przynajmniej w okolicy Via Partenope czyli nadmorskiej pierzei przy której znajduje się wspomniana baszta.
Następnie wyruszyłem w stronę pierwszego parku Villa Comunale gdzie mogłem poczuć klimat śródziemnomorski spacerując oczywiście pod palmami, podziwiając widok na zatokę i rosnące niemal wszędzie Strelicje które akurat miały kwiaty a jak do tego doliczy się wspaniałą Bugenwille to człowiek jest w raju.
Na tym kończę pierwszą część relacji i już dziś zapraszam na następną która w swoim czasie na pewno znajdzie się na blogu :-) Jak widzicie miasto ma kilka twarzy - dobrą i złą - ale przy tym jest tak intrygujące że nie sposób mu się oprzeć. Wciąga na całego! Jak powiedział Goethe ,, Zobaczyć Neapol i umrzeć" choć ja mam jeszcze sporo planów jak na swoje życie i mam zamiar jeszcze troszkę zobaczyć. Do usłyszenia ;-)
Bajeczna wycieczka! Super! Palmy, kwiaty, architektura... No i ten włoski pierdolnik..., do którego można się w sumie przyzwyczaić. W Mediolanie porządek, w Rzymie bałagan na całego, ale na południu.... Mamma mia! Ale co tam. I tak Ci pozytywnie zazdroszczę. Super wyjazd. Rewelka!
OdpowiedzUsuń